Test zestawu Stadler Treasure Pro: kombinezon dla prawdziwych podróżników!
Od surowych krajobrazów Patagonii po bezkresne pustkowia Altiplano – kurtka Treasure Pro i spodnie Quest Pro marki Stadler udowodniły, że w świecie odzieży motocyklowej wciąż można znaleźć sprzęt, który łączy niezawodność, funkcjonalność i prawdziwy komfort. Ten zestaw to nie modny dodatek, lecz narzędzie stworzone przez motocyklistów dla motocyklistów, zaprojektowane, by towarzyszyć w najtrudniejszych trasach i najbardziej wymagających warunkach. Przetestowany na ponad 13 000 kilometrach, w skrajnych temperaturach – od śnieżnych mrozów po upały rzędu 40°C – okazał się wiernym towarzyszem, który pozwala skupić się na jeździe i przygodzie, a nie na walce ze sprzętem.

W trasie z Treasure Pro
Przygotowując się do dwóch dużych wypraw, miałem pewne obawy. Do tej pory jeździłem w kombinezonie Badlands od Klim podczas wszystkich moich poprzednich przygód – nigdy mnie nie zawiódł, niezależnie od warunków. Tym razem postanowiłem przetestować kurtkę Gore-Tex Treasure Pro oraz spodnie Gore-Tex Quest Pro marki Stadler. Stadler to niemiecki, rodzinny producent, który wytwarza cały swój sprzęt w Europie (w przeciwieństwie do konkurencji). Słyną m.in. z tego, że dostarczają wyposażenie dla niemieckiej policji motocyklowej i oferują 10-letnią gwarancję na swoje produkty.
Pierwsza wyprawa odbyła się w Patagonii. Druga wiodła przez Chile, Argentynę i Boliwię, z próbą zdobycia najwyższego przejezdnego wulkanu na świecie – Uturuncu. Relację z tej podróży znajdziecie tutaj.
Wiedziałem, że ta trasa wystawi na próbę nie tylko motocykl i kierowcę, ale także sprzęt. W ciągu siedmiu tygodni i ponad 13 000 km przejechaliśmy przez pustynie, górskie przełęcze, spalone słońcem równiny oraz ulewy. Chilijskie, argentyńskie i boliwijskie Altiplano zafundowało nam wszystko: wiatr, deszcz, palące słońce, niezliczone przeprawy przez rzeki, a nawet śnieg. Kombinezon Treasure Pro miałem na sobie codziennie i spełnił wszystkie obietnice.
Stał się częścią mojej codziennej rutyny: rano zapiąć zamek i – niezależnie od tego, co przyniesie dzień – zapomnieć, że ma się go na sobie. To cecha dobrego sprzętu: bez zbędnego efektu „wow”, ale niezawodny kilometr po kilometrze.








Solidna konstrukcja, przemyślany projekt
Już przy pierwszym kontakcie Treasure Pro budzi zaufanie. Jest też zaskakująco lekki. Trójwarstwowa konstrukcja z Gore-Tex Pro zapewnia solidność i poczucie bezpieczeństwa, bez nadmiernej sztywności. Zewnętrzna tkanina jest wzmocniona materiałem Armacor w strategicznych strefach uderzeń: na ramionach, łokciach, biodrach i kolanach. Po tygodniach jazdy w terenie nie widać żadnych oznak zmęczenia materiału: żadnych puszczających szwów, żadnych zepsutych zamków błyskawicznych.
Komfort jest zaskakujący. Krój jest idealnie dopasowany do długich dni spędzonych w siodle – niezależnie od tego, czy siedzimy prosto, czy lekko pochylamy się do przodu – nic nie ciągnie, nic nie uwiera. Czuć, że ten kombinezon nie powstał w laboratorium, lecz został zaprojektowany przez motocyklistów i dla motocyklistów.
Nawet w chwilach, gdy trzeba poruszać się pieszo – jak podczas przekraczania zbyt głębokich rzek czy pchania motocykla – zestaw nigdy nie ogranicza ruchów.

Skuteczna wentylacja
W wielu kombinezonach wentylacja opiera się na zamkach otwieranych wprost pod strumień powietrza, co z czasem – wraz ze zużyciem zamków – utrudnia utrzymanie wodoszczelności. Na pierwszy rzut oka obawiałem się, że w Treasure Pro może brakować wydajnej wentylacji. Myliłem się.
System Air-Scoop (SASS) firmy Stadler robi ogromną różnicę. Wloty powietrza na ramionach i nogach, w formie wyprofilowanych otworów, skutecznie kierują strumień powietrza do środka. Do tego dochodzą zamki na klatce piersiowej i plecach, które zapewniają stały przepływ powietrza wtedy, gdy jest on najbardziej potrzebny.
Jeździliśmy w regionach, gdzie w ciągu jednego dnia różnica temperatur przekraczała 30 °C. Miałem ten kombinezon na sobie przy –5 °C w 20 cm śniegu, a także przy 40 °C na nizinach. Nigdy nie byłem przemoczony od potu ani nie trząsłem się z zimna – wystarczyło otworzyć lub zamknąć kilka zamków i jechać dalej.
Stadler naprawdę trafił w punkt z tym systemem wlotów powietrza. W terenie jednak trzeba regularnie dbać o zamki wentylacyjne, aby uniknąć ich zablokowania.
Gdy jest naprawdę gorąco, można zostawić zamkniętą wyłącznie wewnętrzną warstwę zamka, odsłaniając panel z siatki mesh, co daje jeszcze więcej orzeźwienia.




Ochrony CE poziomu 2
Podkreślam to, bo to kluczowe: ochrona jest najważniejsza. Treasure Pro wyposażono w ochraniacze SAS-TEC CE poziomu 2 na łokciach, ramionach, biodrach, kolanach i plecach. To nie są zwykłe wkładki, lecz najwyższej klasy protektory, które pozostają na swoim miejscu. To najwyższy dostępny poziom ochrony na rynku.
Na szczęście nie miałem okazji ich sprawdzić podczas upadku, ale kiedy jeździ się w odległym i wymagającym terenie, zwłaszcza w Boliwii, świadomość posiadania takiego zabezpieczenia daje duży komfort psychiczny.
Kombinezon ma też dyskretne, ale skuteczne elementy odblaskowe – bardzo przydatne, gdy słońce chyli się ku zachodowi, a do miejsca noclegu pozostaje jeszcze godzina jazdy.
Deszcz? Już nie problem!
Podróż motocyklem to akceptacja faktu, że pogoda może zmienić się w mgnieniu oka, a sprzęt musi za tym nadążyć.
Jeździliśmy zarówno w nagłych ulewach, jak i w całodziennej mżawce. Gore-Tex Pro sprawdził się bezbłędnie: woda perliła się na powierzchni, a ja zawsze docierałem do obozu suchy, podczas gdy otoczenie było całkowicie przemoczone.
Dodatkowy atut to szybkie schnięcie. Po deszczowym dniu wystarczyło zostawić kombinezon na noc do wyschnięcia, a rano był gotowy do dalszej jazdy – koniec z ciężkim, mokrym sprzętem.

Codzienny komfort
Prawdziwy komfort można ocenić dopiero po przejechaniu kilkuset kilometrów. To nie tylko kwestia wyściółki czy podszewki, ale ogólnego odczucia godzina po godzinie, dzień po dniu.
Mimo trójwarstwowej konstrukcji Treasure Pro podąża za ruchami ciała – nic się nie przesuwa, nic nie łopocze na wietrze. Wszystko jest regulowane: mankiety, pas, dół nogawek, kołnierz. Elastyczne wstawki na łokciach i kolanach to ogromny plus – brak ograniczeń w ruchu, a zakładanie i zdejmowanie kombinezonu jest bezproblemowe.
W przeciwieństwie do innych modeli, w zestawie nie ma ocieplanej podszewki – i to jest zaleta. Można dowolnie dobierać warstwy: na start koszulka z merynosa, a gdy robi się cieplej, łatwo ją zdjąć. Nie trzeba zmagać się z wilgotną podpinką, która schnie godzinami. Całe siedem tygodni jazdy, w każdych warunkach, przejechałem mając tylko trzy warstwy: dwie z merynosa i jedną przeciwwiatrową.
Kieszenie tam, gdzie trzeba
Praktyczność rozmieszczenia kieszeni poznaje się dopiero w podróży, kiedy trzeba szybko sięgnąć po rękawice, zatyczki do uszu, drobne, scyzoryk itp.
Kurtka ma zewnętrzne, wodoodporne kieszenie. Tak, pozostają suche nawet w ulewnym deszczu – czego, na przykład, nie można powiedzieć o produktach Klim. Dwie zewnętrzne kieszenie cargo są idealne na niezbędne drobiazgi, a wewnętrzne kieszenie na piersi pomieszczą dokumenty. W środku znajduje się kilka przegródek na cenne przedmioty. A tylna kieszeń z siatki? Idealna, aby włożyć do niej mokre rękawice czy komin i wysuszyć je w trakcie jazdy.
Kieszenie w spodniach są dobrze rozmieszczone, wystarczająco duże i bezpieczne – nic z nich nie wypadnie, nawet jeśli zapomnisz ich zamknąć. Niestety, nie są one wodoodporne.
W podróży na długich dystansach takie drobne detale w projekcie robią ogromną różnicę.




Konserwacja
Jak każde wyposażenie z Gore-Texem, kombinezon Stadler należy regularnie prać, aby membrana działała prawidłowo. Pierz w pralce w 30 °C, bez płynu do płukania i bez wirowania! Płucz dwa razy, aby usunąć wszelkie pozostałości detergentu z tkaniny. Aby odnowić właściwości wodoodporne, wystarczy przeprasować bez użycia pary lub – co prostsze – włożyć do suszarki bębnowej na średnią temperaturę. Sprawdzone i potwierdzone!
Gwarancja i naprawy
Sprzęt Stadler objęty jest 10-letnią gwarancją, z wyłączeniem uszkodzeń powstałych w wyniku upadków. W przypadku naprawy można skorzystać z pośrednictwa sprzedawcy lub skontaktować się bezpośrednio z firmą Stadler. W każdym przypadku koszty wysyłki pokrywa klient.
Werdykt
Podróż motocyklem nie zawsze jest łatwa – wystawia na próbę maszynę, kierowcę i sprzęt. Kurtka Stadler Treasure Pro i spodnie Quest Pro nie tylko sprostały wyzwaniu, ale stały się moim wiernym towarzyszem.
To nie jest zestaw rzucający się w oczy i nie występuje w jaskrawych kolorach. Kurtka dostępna jest tylko w wersji beżowo-czarnej lub czarnej, a spodnie wyłącznie w czerni. Dyskretna, funkcjonalna, szybko staje się „niewidoczna” w codziennym użytkowaniu. Nie jest to modny gadżet, lecz dopracowany produkt stawiający na funkcjonalność, a nie wygląd. Wszystko jest bardzo dobrze wykonane i przemyślane – stworzone przez motocyklistów dla motocyklistów.
Jeśli planujesz poważny motocyklowy road-trip – przez wiele krajów, w różnych strefach klimatycznych, z dala od utartych szlaków – ten kombinezon zasługuje na Twoją uwagę.
Przy cenie 1 659 CHF za kurtkę i 1 119 CHF za spodnie mówimy o najwyższej półce. Jednak biorąc pod uwagę liczbę motocykli BMW GS za ponad 25 tys. CHF sprzedawanych w Szwajcarii co roku, istnieje wyraźna grupa klientów, którzy mogą pozwolić sobie na taki sprzęt.
Co więcej, za podobną cenę, jak w przypadku topowych modeli Klim czy Rukka, kupujesz produkt wyprodukowany w Niemczech przez rodzinną firmę. To doskonała okazja, aby wesprzeć europejską produkcję. Warto też wiedzieć, że oprócz oferowania serwisu naprawczego, Stadler proponuje także pełną personalizację swoich produktów, aby dopasować je do każdej sylwetki.
W Szwajcarii skontaktuj się z www.syrystrade.com w celu uzyskania spersonalizowanej porady poprzez ich stronę internetową lub telefonicznie pod numerem +41 26 400 04 89.






Subskrybenci newslettera dostają więcej!
Dołącz do Uskrzydlającego Newslettera MotoBirds, a co dwa tygodnie podrzucimy Ci na maila garść praktycznych wskazówek, inspiracje, ciekawe publikacje czy bieżące informacje ofertowe, które sprawią, że będziesz bliżej zrealizowania swoich podróżniczych marzeń.